środa, 22 stycznia 2014

1. "Prorocze sny, dziwne wrażenia"

     Ten dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. Pomimo wczesnej godziny, temperatura na dworze wynosiła dwadzieścia jeden stopni Celsjusza, niebo było bezchmurne, dzięki czemu mieszkańcy Los Angeles mieli wyjątkowo dobre humory. Większość uwielbiała maj ze względu na radosną atmosferę panującą dookoła oraz przyjazną pogodę. W końcu kto nie lubi dni, kiedy może opuścić dom w zwykłym t-shircie nie obawiając się zmarznięcia? To świetne uczucie, tym bardziej, że jeszcze niedawno pogoda nie dopisywała, co było czymś odmiennym dla tutejszych ludzi. Przecież to Los Angeles! Słoneczna Kalifornia! Cóż, najwyraźniej matka natura lubi płatać figle.
     Promienie słońca uparcie przebijały się przez uchylone okno w pokoju osiemnastoletniej blondynki, jakby za wszelką cenę starały się ją zbudzić z głębokiego snu. Ostatecznie im się to udało, a niezadowolona tym faktem dziewczyna przetarła powieki, po czym sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej znajdującej się po lewej stronie jej łóżka. Zrobiła to dość niezdarnie, przez co urządzenie o mało nie roztrzaskało się na podłodze pokrytej jasnymi panelami. Lecz czego innego można spodziewać się po zaspanej licealistce?
Spojrzała na ekran, na którym widaniała godzina siódma trzydzieści. Znów zaspała. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej, a przyczyną były koszmary, które nawiedzały ją co noc i powodowały pobudki koło trzeciej czy czwartej nad ranem. Kiedy dziewczyna budziła się zalana potem, starała się uspokoić, a potem usnąć, co udawało jej się dopiero około piątej, a nawet szóstej. Nie miała pojęcia skąd wzięło się to wszystko. Nie ogladała żadnych horrorów, bowiem była wrażliwą osobą o bujnej wyobraźni i po obejrzeniu tego typu filmu, zapewne nie byłaby w stanie spokojnie zasnąć. Mimo tego, każdego ranka budziła się z dziwnym wrażeniem, że coś jej grozi, a dziś to przeczucie było nad wyraz silne. Nie chciała opuszczać domu, jednak wiedziała, że nie może tak po prostu nie pójść na lekcje. Była świetną uczennicą i bardzo zależało jej na dobrych wynikach w nauce, więc wzięła się w garść i opuściła swoją ukochaną strefę łóżkową.
     Ubrana w koszulę w czerwoną kratę, czarne rurki i tego samego koloru trampki, uczesana i delikatnie pomalowana skierowała się na parter, gdzie znajdowały się między innymi salon oraz kuchnia z jadalnią. Udała się do drugiego z tych pomieszczeń, a tam ujrzała swoją mamę, która ,jak zwykle cała w skowronkach, przygotowywała śniadanie. Elizabeth nauczyła ją, że jest to najważniejszy posiłek dnia, więc bez jego zjedzenia żadna z nich nie wychodzi z domu.
- Witaj, Hope. Znów zaspałaś. - powiedziała czterdziestodwuletnia blondynka, a jej córka złożyła na jej policzku szybkiego buziaka, po czym zasiadła do stołu.
- Znów koszmary. Mogłabyś zawieźć mnie do szkoły, proszę? - odparła nastolatka uważnie przyglądając się swojej rodzicielce. Była w stanie błagać ją o to na kolanach, gdyby sytuacja tego wymagała, jednak na szczęście pani Kelshey zgodziła się od razu.
Hope wiele razy opowiadała jej o nieprzyjemnych snach. Obydwie zastanawiały się, co może być tego przyczyną, jednak ostatecznie nie doszły do żadnego sensownego wniosku i nie potrafiły temu zaradzić. Ella wiedziała, że jest to zupełnie niezależne od córki, więc nie starała się jej w jakiś sposób przemówić do rozsądku. Po prostu pomyślała o tym, co by było, gdyby to ona znalazła się na miejscu Hope. Rozumiała ją.

     Blondynka opuściła auto, uprzednio całując mamę na pożegnanie. Odnosiła dziwne wrażenie, że jest to ich ostatnia możliwość na okazanie sobie czułości. Towarzyszące jej w tej chwili uczucie sprawiło, iż dziewczyna mocno się zaniepokoiła. Najpierw koszmary potem dziwna niechęć do opuszczenia mieszkania, w którym dziś czuła się bezpieczniej niż zwykle i teraz to. Chciała wrócić do domu, ale nie miała zamiaru niepotrzebnie martwić mamy. Uznała, iż to jakieś dziwne urojenia, które znikną w mgnieniu oka. Tak, jak się pojawiły.
     Hope zarzuciła swój plecak na jedno ramię, po czym skierowała się do należącej do niej szafki. Cieszyła się, iż szkoła pozwoliła na to, by każdy mógł ozdobić swoją według własnego uznania, bowiem jej zdaniem dzięki temu mogli w pewien sposób pokazać innym siebie. Przekręciła kluczyk, po czym schowała do półki plecak, a na pierwszą lekcję, która była matematyka, zabrała tylko potrzebne przedmioty. Nie widziała sensu w całodziennym noszeniu ze sobą torby, skoro miała możliwość zostawienia bagażu w szafce. Przychodziła tu co przerwę, wymieniała podręczniki i kierowała się pod klasę, w której miała odbyć się kolejna lekcja.
W dniu dzisiejszym miała ich siedem. Kończyła więc koło godziny szesnastej i normalnie byłaby w domu w okolicach wpół do piątej, jednak dziś postanowiła zostać jak najdłużej się da, by dobrze przygotować się do egzaminu z historii, który miał się odbyć za dwa dni. Nie lubiła zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, dlatego za przypominanie sobie materiału i douczanie zabierała się kilka dni wcześniej.

     Jak postanowiła, tak też zrobiła. Od razu po zakończeniu lekcji udała się do biblioteki, gdzie spędziła około trzech godzin. Oczywiście wcześniej poinformowała mamę o swoich planach, by ta nie czekała na nią z obiadem i oczywiście się nie martwiła. W końcu blondynka, wykończona dzisiejszym dniem, opuściła szkołę i udała się w kierunku domu. Po drodze wyjęła z kieszeni słuchawki, podłączyła je do telefonu i całkowicie dała ponieść się muzyce. Uwielbiała tańczyć i zdecydowanie potrafiła to robić, a fakt, że taniec był jej pasją pomógł jej w ignorowaniu ciekawskich spojrzeń ze strony przechodniów. W momencie, gdy dziewczyna znalazła się na jednej ze ścieżek parku, przez który zawsze wracała do domu ujrzała zakapturzonego mężczyznę siedzącego na ławce. Nie potrzebowała wiele czasu, by dziwne przeczucie towarzyszące jej dzisiejszego ranka powróciło i to ze znacznie większą siłą. Nie miała zamiaru przechodzić obok owego przedstawiciela płci męskiej. Bała się. Była cholernie przerażona, mimo iż na dworze było jeszcze jasno, a niedaleko kręcili się inni mieszkańcy Los Angeles. Postanowiła więc skręcić w inną ścieżkę, dlatego odwróciła się, jednak poza bólem nie poczuła nic więcej. Nie miała możliwości zareagowania. Ciemność zupełnie ją ogarnęła. Już się nie bała. Nic nie czuła. Została kompletnie odłączona od rzeczywistości.

 ~*~

Mamy pierwszy rozdział,
Jak Wam się podoba? Ja w sumie jestem dość zadowolona.
Mam nadzieję, że zechcecie skomentować owy "odcinek" :)
Zatem czekam i pozdrawiam! xx

9 komentarzy:

  1. Podoba się podoba. Bardzo fajnie, że piszesz w trzeciej osobie, inaczej ten rozdział nie wyszedłby tak dobrze. Świetnie to zostało opisane, bez zbędnego biadolenia, poniekąd tez odnoszę wrażenie, że jest to takie lekkie i delikatne, przyjemne, wszystko cacy. Szczególnie końcówka. No właśnie, końcówka.. Czy zdanie "Została kompletnie odłączona od rzeczywistości." oznacza, że Hope została zamordowana, czy jedynie tymczasowo straciła przytomność na skutek silnego uderzenia? Już czuję, że to opowiadanie szczególnie mi się spodoba. Tak przy okazji, ciemny szablon pasuje do klimatu historii :D Czekam na dalszy rozwój i życzę weny<3

    OdpowiedzUsuń
  2. też mi się spodobało i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie się zaczęło :) mam nadzieję że niedługo pojawi się nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmmm ciekawie się zaczyna ....
    Kiedy następny ???
    A i jeśli możesz to informuj mnie o następnych rozdziałach to mój tt :
    @JMcik ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobrze się zapowiada. Mówi się, że początki są trudne, ale tutaj naprawdę sobie poradziłaś. Nie mam się do czego przyczepić. Podoba mi się fabuła i mam wrażenie, że wyjdzie z tego coś naprawdę dobrego. Dlatego czekam na kolejny rozdział. :)

    http://lunatic-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne!!! Już kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę o następny rozdział :) !!!

    OdpowiedzUsuń